Powracanie do przeszłości ma swój nieodparty urok, w moim przypadku tym większy, gdy dotyczy biegaczy spod znaku 40-latka, a szczególnie jednego z nas, który przez wiele lat był na szpicy peletonu wszelakich działań na rzecz naszego klubu. Wspomnienia po latach nie mają również wad, więc w takim duchu przywołam pamięcią wieloletniego Prezesa Klubu Biegowego 40-latek Tychy. Pamiętam ten mroźny zimowy dzień, ten moment sprzed dwudziestu paru lat, kiedy na skraju Polanki ówczesny Prezes Kaziu W. przypiął Krzyśkowi do piersi gwiazdę szeryfa, a tym samym namaszczając nowego Prezesa Klubu Biegowego 40-latek Tychy. Prezes Krzysiek w czasie pierwszych kilku lat sprawowania władzy również biegał, rywalizował razem z wszystkimi zadeklarowanymi 40-latkami. Po kilku latach startów zajął się tylko zarządzaniem klubu, takim od A do Z, głównie ze względu na zdrowie, które zostawił na tafli lodowej jako bramkarz hokejowy GKS-u Tychy. Czy skupił autorytarną władzę w swoich rękach, jako Prezes od wszystkiego? Może nie do końca władzę, a całą pracę, więc totalną robotę na rzecz klubu, by inni mogli tylko biegać i biesiadować. Warto wymienić czynności, jakie wykonywał w 40-latku człowiek zwany Prezesem, ten o imieniu Krzysiek. Ustalał terminarz kolejnych zawodów i ogłaszał personalia zadeklarowanych organizatorów danej imprezy. Był sędzią zawodów 40-latkowych oraz jednoosobowym biurem tychże zawodów z pomiarem czasów poszczególnych zawodników, jak i zapisem wyników jako trwałego dokumentu; to stała czynność Krzyśka podczas każdej imprezy biegowej. Pobierał składki ustalając ich wielkość oraz zarządzał posiadanymi finansami klubowymi. Dokonywał zakupu i przechowywał u siebie wszelakie środki trwałe klubu (namioty, krzesła, stoliki, itp.) oraz każdorazowo dowoził cały majdan na miejsce zawodów biegowych i odwoził. Zdjęcia, te z zawodów biegowych oraz imprez okolicznościowych, wtedy w formie papierowej, wykonywał i zajmował się dystrybucją. Dokonywał zakupu pucharów i statuetek, a przez Prezesa zwanych „gorckami”, zarówno na imprezy zakończeniowe, czy okolicznościowe. Imprezy biegowe zwane klubowymi, czyli te bez zadeklarowanych organizatorów, to de facto zawody organizowane przez Prezesa ze składek klubowych. Wtedy, przy takich zawodach podstawowym daniem menu ogniskowego była grochówka Prezesa, przygotowywana przez patrona tejże potrawy już wcześniej w domu jako półprodukt. Kiedy postęp techniczny umożliwił powstanie strony klubowej, to w „Aktualnościach” głównym pisarzem wszelakich zapowiedzi, podsumowań, komentarzy był Prezes ze swoją charakterystyczną i rozpoznawalną formą pisania. Nasza stała siedziba klubu, to historyczna już dzisiaj Polanka, gdzie wszystko co związane z Klubem Biegowym 40-latek Tychy, kiedyś przed laty zaczęło się i z woli klubowiczów miało trwać nadal. Impreza biegowa na skraju lasu z dodatkiem strzelistego ogniska, żeby mogła nadal trwać przez kolejne lata, to potrzebowała stosownego glejtu. Prezes u schyłku roku, tak rok po roku odnawiał ów glejt w stosownym miejscu i ze stosownym argumentem. Kiedy nasze 40-latkowe imprezy stały się zauważalne w mieście, w MOSiR, to za sprawą Prezesa zawiązała się współpraca pomiędzy naszym klubem, a szeroko pojętym sportowo miastem Tychy. Taka wizja masowego sportu w Tychach widziana oczyma Prezesa zrodziła potrzebę stworzenia czegoś nowego, formalnie umocowanego. Tak powstało SPLA, niejako dziecko 40-latka, bo zapoczątkowane przez czołowych 40-latków, jednak z zachowaniem dotychczasowego kształtu organizacyjnego i formy działania naszego klubu. Krzysiek wielokrotnie potrafił zadbać, by do kasy klubu pozyskać od miasta z budżetu sportowego środki finansowe za znaczącą pracę 40-latków przy organizacji imprez biegowych, a firmowanych przez MOSiR i nowopowstałe SPLA. Ta współpraca 40-latka z MOSiR i SPLA rodziła się głównie za sprawą Prezesa i jego częstych alertów zachęcających 40-latków do współorganizacji zawodów, często kosztem udziału w tychże zawodach. Prezesowanie Krzyśka, to ciąg różnorakich działań sportowych, organizacyjnych wypełnionych wielkim zaangażowaniem, również emocjonalnym, co znacząco odcisnęło piętno na Klubie Biegowym 40-latek Tychy.
Krzysiek, to człowiek orkiestra, która za sprawą Prezesa jako dyrygenta grała głośno, donośnie i zauważalnie przez kilkanaście lat, zataczając coraz szerszy krąg poza naszą macierzystą Polankę. Były to lata stałego progresu grupki kilkunastu zapaleńców biegania, poszukujących nowych wyzwań, których głównym siłaczem był Krzysiek, zwany Prezesem.
c.d.n. za tydzień
Witos
Powrót do aktualności