HENIEK, HENRY – WSPOMNIENIE KOLEGI, PRZYJACIELA!
Dzisiaj odprowadziliśmy na linię mety naszego klubowego kolegę, serdecznego przyjaciela Henryka Błaszczaka, którego życie bieganiem pisane było, a ostatni dystans ziemskiej trasy, jaką jest codzienne szare życie, dodatkowo okupione walką i cierpieniem. „Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą”, ten cytat ze św. Augustyna w pełni oddaje drogę życiową Henia, bo walczył z nieuleczalną chorobą przez wiele lat, do samego końca. Był świadomy swojej choroby, jej skutków, a mimo to cieszył się nadal życiem, każdą chwilą, chociaż w okrojonym wymiarze. Gdy sił fizycznych zaczęło ubywać, to uruchomił gromadzoną bieganiem przez wiele lat siłę woli, by czerpać nadal radość, jaką daje wysiłek fizyczny. Bieganie zwolna zastąpił jazdą na rowerze, później marszem z kijkami. Jednak to, co przez wiele lat tak skutecznie realizował, osiągając okazałe wyniki, czyli bieganie, było Jego pasją, sposobem na życie, czyniło Go człowiekiem spełnionym. Bieganiem spełniał się przez wiele lat w szeregach Klubu Biegowego 40-latek Tychy, a swoją przynależność zapoczątkowaną w dniu 01.01.1996 roku kontynuowałby zapewne do nadal, ale….
W swoim bogatym emocjonalnie życiu zaliczył kilkuletni epizod rozbratu z 40-latkiem, gdy wyjechał za ocean, skąd przywiózł ksywkę – Henry. Rozbrat tylko fizyczny, bo mentalnie tkwił nadal w szeregach 40-latka, utrzymując kontakt z kolegami klubowymi. Powrócił do kraju, do 40-latka, bogatszy doświadczeniem życiowym, bogatszy w listę prestiżowych maratonów zaliczonych poza Europą. Tym bogactwem dzielił się z nami, będąc nadal ciepłym, serdecznym i zawsze uśmiechniętym kolegą. Uśmiech na twarzy, w oczach, to Jego znak firmowy, swoista wizytówka. W ramach 40-latka współorganizował wiele biegów barbórkowych, jako były górnik, oraz cykliczne, bo coroczne biegi imieniem Pawła Lorensa.
Tak można scharakteryzować naszego klubowego kolegę, przyjaciela, rywala na trasach biegowych. Trasach wykraczających poza nasze miasto, kraj, czy kontynent. Bogata i długa jest lista startów i osiągnięć ś.p. Henryka w maratonach, bo tych pomniejszych biegów nie sposób zliczyć. Nie tylko bogata i liczna, ale szeroka swoim zasięgiem, można rzec – międzykontynentalnym. Nie tylko kraje po dwóch stronach Atlantyku, czyli Stany Zjednoczone i Europa, ale jeszcze jeden odległy kraj, kontynent. Australia, to swoista perła w koronie długiej listy maratonów naszego 40-latkowego kolegi. Lista startów długa i bogata, bo: 7 prestiżowych maratonów w Polsce i ponad 60 za granicą. Z tych zagranicznych to: 15 w USA, 5 w krajach dawnej Jugosławii i pozostałe w wielu stolicach, czy miastach Europy. W sąsiednich Czechach, w Pradze ustanowił swój życiowy wynik w maratonie wynikiem – 2 godziny, 54 minuty. W swojej bogatej karierze sportowej zaliczył również trzy biegi na dystansie 100 km w Szwajcarii, w mieście Biel/Bienne. Tak prezentuje się droga życiowa pisana bieganiem jednego z nas, bo klubowego kolegi, przyjaciela. Droga zakończona, zapewne przed czasem, ale z metą w wieczności. Droga na zawsze utrwalona w naszej pamięci – koleżanek i kolegów z Klubu Biegowego 40-latek Tychy. Heniu, dziękujemy! Spoczywaj w pokoju!
Jeszcze jeden, krótki epizod, zapisany trwale w mojej pamięci, a dotyczący Henia i piszącego te słowa. Gdy w dniu 17.01.1998 roku, trochę stremowany, bo jako obcy zbliżałem się do naszej historycznej Polanki, by dołączyć do jedynej wtedy w Tychach zorganizowanej grupy biegaczy, to czułem lekką niepewność jak zostanę przyjęty. Swoje pierwsze kroki skierowałem w stronę rozpalanego ogniska buchającego strzeliście płomieniami, gdzie stał jeden z klubowiczów i dokładał drewna do ognia. Spojrzał na mnie życzliwym wzrokiem, uśmiechnął się, a wyciągając rękę na powitanie powiedział – Heniek jestem. Za ten drobny, ale wtedy dla mnie znaczący gest, Heniu – dziękuję!
Witos
Powrót do aktualności