VII Bieg na Koźlinie
To już siódmy raz biegania na Koźlinie, gdzie klimat zawsze jest wspaniały, a pogoda nigdy nie zawodzi. Pogoda ducha, bo ta atmosferyczna zawsze pozwala wygrzać kości, szczególnie starym piernikom. Tak było i tym razem, więc tradycji stało się zadość, można rzec… nieustający constans.
Trasa biegu urozmaicona, bo: opłotkami koźlińskiej zabudowy, miedzą łąk i pól, krętą ścieżką poprzez las. Jednak z przewagą duktów leśnych z parasolem przeciwsłonecznym koźlińskiego starodrzewia, co było jakby bryzą zimnej wody na umęczone temperaturą lata ciała biegaczy.
Na mecie bywało różnie, a to za sprawą zadeklarowanego czasu biegu, który strzałem w dziesiątkę okazał się w deklaracji jednego ze startujących. Kto tak dokładnie biegał, co do sekundy, jak zadeklarował?
Drago Boroja, jako współorganizator dzisiejszej imprezy został zwycięzcą VII edycji Biegu na Koźlinie z wynikiem 0,00,00 odchyłki czasowej. Piszący te słowa, również ma się czym pochwalić, bo drugie miejsce ma swój słodki smak.
W cieniu dobrego drzewa, tuż po biegu i aż do godzin popołudniowych, można było ucztować przy biesiadnym stole. To też tradycja, że Koźlina serwuje różnorakie przysmaki z dodatkiem różnorakich napojów orzeźwiających. Jest klimat, jest atmosfera.
Beniu, Drago – dziękujemy!
Za rok się meldujemy!
Obiecujemy!
Witos
XXIII Mistrzostwa 40-latka w PETANQE
Tak, to już 23 raz rzucaliśmy kulami, a poprzedziliśmy główną część imprezy biegiem i marszem z kijkami. W tym roku kalendarz uczynił naszą coroczną imprezę petanque pełniejszą, bo zafundował trzy w jednym.
Bieganie, jako gwóźdź programu każdej imprezy 40-latkowej. Rzucanie kulami, jako klubowe Mistrzostwa 40-latka w PETANQUE. Dzień Matki przypadający dzisiaj, uświetnił i dopełnił tegoroczną imprezę. Całość imprezy na łonie Matki Natury, co uczyniło, że słowo MATKA jeszcze bardziej wybrzmiało.
Zeszłoroczni zwycięzcy petanque zostali zdetronizowani przez nowych triumfatorów, co potwierdza, że w sporcie nic nie jest na zawsze.
Bogdan, jako główny sędzia, etatowy organizator petanque czuwał, by kule spadały tam gdzie trzeba.
Całość przeplatana stołem biesiadnym ze strawą grillową na wyspie Jeziora Paprocańskiego, bo to dobre miejsce na każdą imprezę 40-latkową. Część kulinarna, to główna zasługa niezawodnego Marka, który urasta do człowieka orkiestry w naszych szeregach 40-latkowych.
Dziękujemy tym, co wzięli udział w dzisiejszej imprezie. Dziękujemy tym, co przyczynili się do uświetnienia tegorocznej imprezy biegowo-kulowo-biesiadnej.
Witos
Riga Marathon 2024
Scenariusz już znacie. Seba wyszukuje tanie loty i tanie noclegi, ogarnia dojazd na lotnisko, a my ogarniamy tylko płatności :-) Rano w sobotę lądujemy z lekkimi plecakami w Rydze i maszerujemy przez pół miasta do miejsca gdzie odbieramy pakiety startowe Riga Maratonu. Wracając do centrum zahaczamy o Lidla, w którym uzupełniamy zapasy jedzenia i napojów. Noclegi mamy w pięknej starej kamienicy z murami o metrowej grubości, oddalonej od linii startu o 150 m. Mimo 14 km w nogach, po obiedzie dokładamy kolejne 5 km włócząc się po centrum Rygi.
Start maratonu o 8 rano niestety nie zagwarantował niskiej temperatury. A na dodatek na pierwszym punkcie nawadniania brakuje wody. To skutek tysięcy półmaratończyków, którzy wystartowali razem z nami. Organizator pisał, że w 2-dniowej imprezie weźmie udział 30 tyś. biegaczy. Maratończyków było tylko 1,5 tyś, ale prawie cały czas biegliśmy w dużych grupach, bo gdy skończył się półmaraton to dołączyli do nas biegacze na 10 km.
Podsumowując to bardzo fajnie zorganizowany maraton. Trasa złożona z dwóch pętli po centrum Rygi - budynki dawały trochę cienia. Kończyliśmy w temperaturze 26 st.C., a na mecie witała nas Grażynka i półmaratończyk Darek. Biegliśmy ostrożnie, a zatem wyniki raczej przeciętne. Możemy za to pochwalić się statystyką ilościową:
Drago - 479 maraton
Jurek - 163 maraton (21-sza stolica)
Sebastian - 88 maraton
W poniedziałek jedziemy autobusem do ujścia Dźwiny. Molo, plaża i mamy już w nogach 7 kilometrów. Wieczorem dokładamy jeszcze kolejne 7km spacerując po pięknej Rydze i namiętnie pstrykając foty. Mocno się starałem przy selekcji, ale i tak jak zwykle wyszło za dużo :-)
Odrobiłem też zadanie domowe - streszczenie historii Łotwy. W końcu to "zwiedzanie przez bieganie"
Miasto Ryga zostało założone 1201 roku, a już od 1225 r zaczęły się w Rydze, jak i całej Łotwie, silne wpływy niemieckiej kultury i języka niemieckiego. Trwało to przez setki lat. Zakon kawalerów mieczowych, zakon krzyżacki, a od 1366 królowie Polski "opiekowali się" Rygą. W latach 1561 - 1621 Łotwa była częścią Rzeczypospolitej i to był jej lepszy okres rozwoju ekonomicznego. W XVII wieku Łotwą "zainteresowała się" Szwecja. Polacy dzielnie odpierali ataki wojsk szwedzkich w latach 1601 i 1605 (Kircholm). Nieugięci Szwedzi przegonili nas i rządzili na Łotwie w latach 1621-1710. Po tym okresie przyszła pora na carską Rosję. Pokonali Szwedów pod Połtawą i "przejęli opiekę" nad Łotwą do 1917 r. Po tym roku Łotwa dalej musi walczyć o niepodległość z Rosją Radziecką i Niemcami. Pomaga im Wielka Brytania i wreszcie Łotwa może cieszyć się niepodległością do 1940 r. Na skutek II Wojny Światowej traci ją aż do 1991 r.
Te ostatnie 300 lat historii Rygi wyjaśnia, dlaczego na każdym kroku słyszeliśmy nieskrępowany, głośny język rosyjski. Czują się jak u siebie w domu :-(
Maratończyk